czwartek, 10 września 2020

Marzenia zwykłego dziecka

 Hej!

Dzisiaj, zainspirowana pewną cudowną książką przychodzę do was z kolejną "spowiedzią". Tym razem jednak weźmiemy się za rzeczy, które chciałam robić jako dziecko. Może brzmi to niezbyt interesująco, ale o części z nich myślałam naprawdę poważnie i bardzo chciałam spełniać swoje marzenia.

No to zacznę od chyba pierwszej rzeczy, o której zamarzyłam jako jeszcze mały szkrab. Kiedy rodzice pierwszy raz zabrali mnie na lodowisko, długo obserwowałam ludzi śmigających na łyżwach w tą i z powrotem w zawrotnym tempie, robiących wymyślne pozy czy piruety. Wtedy zrodził się we mnie promyk nadziei, że kiedyś też będę mogła tak jeździć, bardzo długo podtrzymywałam to marzenie. Jednak kiedy na powrót zaczęło się ciepło, a ja dowiedziałam się, że sezon łyżwiarski nie trwa cały rok, zrezygnowałam z moich "wielkich planów". Nie chciałam mieć hobby, które będę musiała na jakiś czas odkładać...

Kilka lat temu wybrałam się na Paradę Niepodległości 11 listopada, która odbywała się w Głównym Gdańsku. Szczególną uwagę zwróciłam na drużynę rekonstrukcji historycznej, czyli ludzi w różnym wieku przebranych w stroje z epoki. Niesamowicie spodobało mi się, że zarówno dzieci, jak i osoby w średnim wieku, mężczyźni i kobiety czuli się dumni nosząc tak cudowne suknie i fraki. Po powrocie do domu zaczęłam szukać takiego stroju dla siebie, na przyszły rok. Mój zapał został ostudzony poprzez zorientowanie się, że ci wszyscy ludzi sami szyją dla siebie kostiumy. Wtedy moja totalnie nieartystyczna dusza podupadła na duchu. Nie mam talentu do robótek ręcznych!

Będąc niewiele młodsza, miałam kryminalny okres w życiu. Nazwałam to tak, ponieważ czytałam i oglądałam wtedy niezliczoną ilość książek i seriali kryminalnych. Wciągało mnie to bez reszty, jednak nie było to takie proste. Nie interesowali mnie detektywi, mordercy, czy rozwiązywanie zagadek i domyślanie się ich sprawców. Kochałam patrzeć na... koronerów. Uznałam, że ich praca musi być niesamowicie wciągająca, grzebanie w zwłokach, odnajdywanie dowodów i doszukiwanie się informacji z różnych elementów ludzkiego ciała! W sumie nadal uważam, że kostnica nie jest wcale złym miejscem pracy. Jedyną rzeczą, która powstrzymuje mnie przed zrealizowaniem tych planów, jest konieczność ukończenia studiów medycznych. A kto mnie zna, wie, że z biologią i chemią mam na pieńku...

No i ostatnim ważniejszym planem jest coś, co utrzymuje mi się do dzisiaj, mianowicie dziennikarstwo. Kiedyś ojciec powiedział mi, że jestem tak wygadana i skora do przekazywania wiedzy, że powinnam zainteresować się tym kierunkiem studiów. Tak jak zwykle puszczałam takie uwagi koło uszu, tak wtedy naprawdę zaczęłam to rozważać! Poczytałam, poszukałam, a im starsza się stawałam tym bardziej dopracowywałam swój plan. I dlatego teraz, kroczę przed siebie z myślą, że kiedyś będę pisać reportaże do radia lub gazet ze specyfikacją kulturową. Życzcie mi powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz