czwartek, 30 kwietnia 2020

Legendy wśród legend

Hej!
Dzisiaj chciałabym trochę pofilozofować i wyrazić swoje zdanie na temat kilku ciekawych, wręcz legendarnych anime z gatunku tzw. long shonen. Jestem pewna, że niektóre z nich oglądliście lub co najmniej kojarzycie z nazwy.
Takie serie to zazwyczaj trwające ponad 100 odcinków shoneny, czyli z gatunku dla chłopców. Do najpopularniejszych należą np. "Naruto", "One Piece" czy "JoJo's Bizzare Adventure". Osobiście, jestem ogromną fanką takich produkcji, lecz nie we wszystkich jestem na tyle wytrwała, by obejrzeć je do końca. Dajmy na przykład wspomniane chwilę wcześniej "One Piece", którego liczba odcinków przekracza 900.
Swoje recenzje zacznę od kultowego już, a jednocześnie ubóstwianego przeze mnie "Naruto". Dokładniejszy opis historii znajdziecie w jednym z moich starszych wpisów, dlatego tutaj skupię się na zaletach tej serii. Na pewno są to genialnie wykreowane postacie, z którymi niejeden widz może się utożsamiać. Ich potyczki, rozterki, chwile słabości lub euforii to istna perełka wśród tego gatunku, do czego dochodzi jeszcze świetny podkład muzyczny w postaci bezbłędnie dobranych openingów oraz dbałość o fabularne szczegóły. Seria składa się z dwóch sezonów (220 i 700 odcinków) oraz sequela pt. "Boruto: Naruto Next Generation" (obecnie ok. 150 odcinków)
Na kolejny ogień leci jedna z najkrótszych pozycji tego gatunku, czyli "Fairy Tail". Liczne spory, czy można nazwać to w całości shonenem trwają do dziś, jednak większość fanów właśnie tak go kwalifikuje. Seria oparta na perypetiach trochę ciapowatego, jednak niesamowicie silnego maga Natsu, jego kota Happy'ego oraz przyjaciółki Lucy zebrała sobie ogromne grono odbiorców głównie przy pomocy nieśmiertelnego humoru, jakim seria raczy nas do samego końca. Oczywiście smutne momenty również następują - wtedy łzę uroni każdy, bo są po prostu cudowne.
Dalej mamy absolutnego killera pod względem odcinków, a jest nim właśnie "One Piece". Przyznam szczerze, że nawet mi nie udało się ukończyć tej przeprawy. Historia młodego pirata Luffy'ego to już legenda wśród anime, bo sama seria emitowana jest nieustannie od 21 lat! Jej największym atutem jest (poza niesamowicie charyzmatycznym pomimo swojej głupoty głównym bohaterem) jest głupawy, ale zawsze poprawiający samopoczucie humor, który tworzy z "One Piece" lekką, luźną komedię.

czwartek, 23 kwietnia 2020

Pomiędzy dwoma światami

Hej!
Dzisiaj podchodzę ponownie do tematu m&a (manga & anime), jednak zainspirowana pewnym artykułem z gazety "Otaku" postaram się przekonać was do tzw. light novel, czyli gatunku krzyżującego se sobą właśnie mangi oraz najzwyklejsze książki.
Zacznę od faktu, czym tak właściwie owe "nowelki" są. Podejrzewam, że osoby zaznajomione ze środowiskiem nie raz się na taką natknęły. Są to książki, zazwyczaj w małym formacie i z małą ilością stron. Mają też miękką okładkę i najczęściej są wydawane przez wydawnictwa mangowe. Zawierają ilustracje i często oparte są na mangach lub anime, rzadziej na filmach. W Polsce zaczęły zyskiwać popularność w roku 2014, jednak na nasz rodzimy rynek weszły o wiele szybciej.
Dla mnie light novel to brama pomiędzy fanami mang a zwyczajnych książek. Sama niejednokrotnie sięgałam po nowelki po obejrzeniu kultowych serii anime, w celu odkrycia smaczków lub dopowiedzenia niektórych części historii. Według mnie, warto się z nimi zapoznać, ponieważ krótkie historie w kieszonkowym formacie to idealna opcja na wyjazdy, lub tak jak jest w moim przypadku, czytanie w szkole czy miejscu pracy. Ilustracje, zazwyczaj wykonane przez autora tekstu, są świetnym dopełnieniem i na pewno zachęcają do lektury.
Chciałabym też polecić wam kilka już kultowych w Polsce serii, które są absolutnymi bestsellerami. W oczy rzuca nam się na pewno "Sword Art Online", którego fabuła znana jest każdemu zaznajomionego z tematem anime. Jest to obecnie najdłuższa seria nowelek w naszym kraju, licząca 22 tomy. Do równie popularnych tytułów należy również "No game no life", które pomimo starszej grupy docelowej przyciąga czytelnika wyjątkowo cukierkowymi okładkami. Warto wymienić też dwa uzupełniacze serii "Tokyo Ghoul", które są świetnym smaczkiem po obejrzeniu anime lub przeczytaniu mang. Nieśmiertelne są dla mnie też nowelki "Naruto", przedstawiające nam kolejno historie poboczne postaci takich jak Shikamaru, Gaara, Sakura, Kakashi, Itachi czy członków Akatsuki. Do tej kolekcji możemy również dodać light novel autorstwa Makoto Shinkaia pt. "twoje imię.", która powstała w oparciu o świetny film animowany.
Od serca polecam jeszcze mniej popularne produkcje, takie jak wspominane przeze mnie w innym wpisie "HFOD" oraz "Prize" autorstwa naszej polskiej pisarki KattLett, uzupełniacz do kultowej serii "Notatnik Śmierci" o tytule "Another Note" oraz delikatna produkcja "Blask Księżyca".

czwartek, 16 kwietnia 2020

Hołd, na który zasługuje

Hej!
Dzisiaj chciałabym zaprezentować i polecić wam jedną z najlepszych trylogii, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Ogółem wszyscy dobrze wiemy, że temat BL (boys love) w książkowych wydaniach jest drażliwy i mało autorów się go podejmuje, jednak nie było to wyzwaniem dla australijskiej pisarki C.S. Pacat, z pod rąk której wyciekła genialna seria zatytułowana "Zniewolony Książę" (w składzie: "Zniewolony Książę", "Książęcy Gambit", "Narodziny królów").
Damianos to dumny następca tronu Akielos. Kochany przez lud, mężczyzna jest doskonale wyszkolonym wojownikiem. Niestety, jego ojciec popada w chorobę, a kiedy umiera, Damianos zostaje wtrącony do lochu przez swojego brata, który czyni go niewolnikiem i odbiera tytuł, nadając imię Damen. Ma być podarkiem dla króla Vere - sąsiedniego państwa, z którym niegdyś Akielos prowadziło zawziętą walkę o terytorium. Imię "Damianos" zostaje na ustach mieszkańców jako poległy książę, a on sam musi walczyć o przetrwanie. Jego nowym panem zostaje Laurent - zimny, nieprzewidywalny i sprytny bratanek regenta, z którym toczy walkę o władzę. Cytując autorkę: "Pozwól wciągnąć się w świat pełen intryg, pozorów i nieokiełznanych emocji". Dokładnie taka jest ta książka.
To, na co warto zwrócić uwagę, to nieszablonowość wątku romantycznego. Między głównymi bohaterami nie szaleje dzikie pożądanie, sam Laurent bardzo lekceważy wszystkich pod sobą. Uczucie rozwija się powoli, żeby w ostatnim tomie wybuchnąć czytelnikowi w twarz. Wszystko przeprowadzone jest jednak w przyjemny dla oka sposób, niczego nie jest za dużo.
Otrzymujemy sporo bohaterów o niecodziennych imionach, co jest zarówno atutem jak i wadą. Wielobarwne postacie, toczące swoje własne wątki i rozwijające swoje historie nie przyćmiewają najważniejszego wątku, jednak przy ogromie informacji, jakie serwuje nam autorka, rzeczywiście można się pogubić.
Pikanterii dodaje na pewno stałe porównywanie obyczajów pomiędzy Vere a Akielos. Damen, który nigdy nie miał okazji zwiedzić sąsiadującego kraju od tej strony przedstawia nam, jak znaczące różnice panują między nimi. Verański styl charakteryzuje się dużą ilością szczegółów, co przejawia się w znacznej większości w ubiorze, architekturze czy sztuce. Akielończycy natomiast cechują się bardziej barbarzyńskim, aczkolwiek stawiającym na wygodę i bezpieczeństwo charakterem. Ilość porównań jest śmieszna, ale wyważona w sposób sprzyjający czytelnikowi.
Książka ma już parę lat, a na swój polski przekład w 2018 roku czekała aż 5 lat. Wydawnictwo "Studio JG", które możecie kojarzyć zwłaszcza z tłumaczenia mang, postarało się nawet o własną obwolutę, której autorką jest polska artystka Joanna Sandera.
Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić was do tej produkcji, która urzekła mnie od pierwszych kilku zdań. Szczególnie polecam dla fanów yaoi, aczkolwiek motyw romansu nie jest tam najważniejszy. Zwolennicy motywu staroświeckiej monarchii, intryg i niecodziennych strategii na pewno też powinni sięgnąć po tą serię.

czwartek, 9 kwietnia 2020

Czas tak wolno płynie...

Hej!
Dzisiaj chciałabym napisać taki luźniejszy wpisik i podsumować, na jakie kontynuacje anime czekam w tym roku. Osobiście, nie spodziewałam się, że jest tego aż tak dużo!
Zacznę od chyba najbardziej przeze mnie wyczekiwanej serii, jaką jest "Shingeki no Kyojin", czy po polsku "Atak Tytanów". W październiku tego roku możemy spodziewać się czwartego sezonu, w którym dowiemy się (w końcu!) co stało się z Erenem, co planują wojska Mare i czy życie za murami zostało już na zawsze zachwiane. Muszę się wam przyznać, że kupiłam najnowsze tomy mangi, więc w sumie to dobre pół sezonu już znam. Mimo wszystko, animacja pewnie będzie jak zwykle kozacka i zaskakująca - przynajmniej na to liczę!
Na kolejny rzut leci kontynuacja również czwartego sezonu "Haikyuu!!", która startuje już w lipcu. Nawet nie wiecie, jak wielka była moja frustracja, kiedy po zakończeniu 12 odcinka (który był de facto rozpoczęciem bardzo ważnego meczu na mistrzostwach ogólnokrajowych) w napisach końcowych znalazła się zapowiedź zapraszająca z powrotem w lipcu. No ale myślę, że okres czekania zostanie wynagrodzony niesamowicie pociągającą akcją, charyzmatycznymi postaciami i przede wszystkim cudowną animacją.
Dalej lecimy z filmami, których w tym roku wychodzi całkiem sporo. Ja osobiście najbardziej nie mogę się doczekać kanonowego filmu "Demon Slayer" i historii pociągu! Może brzmi to bardzo dziecinnie, ale w 26 odcinku dostajemy dawkę całkiem zachęcającej zapowiedzi, jakoby jeden z filarów również pomagał w rozwiązaniu tej zagadki! Samym anime zainteresowałam się całkiem niedawno i było mi trochę przykro, że w Polsce mamy jednie jeden tom mangi. Ale cóż, pozostaje mi czekać!
I ostatnią, wyczekiwaną przeze mnie produkcją jest film oparty o kultową już serię sportówki "Yuri!!! On Ice". Jak dla mnie, te animowane perypetie łyżwiarzy figurowych są genialnym wejściem w świat anime dla niezaznajomionych z tematem, więc bardzo polecam! Nie chcę psuć sobie spekulacji i teorii, więc nawet nie sięgam po zwiastuny czy zapowiedzi twórców. Mam zamiar oglądać z zapartym tchem, wsłuchując się w cudowny soundtrack i wpatrując w najtrudniejsze akrobacje głównych bohaterów. Mam nadzieję zobaczyć Victora z powrotem na lodzie!
Przy okazji, chciałbym życzyć wam wszystkiego dobrego na nadchodzące święta wielkanocne. Dużo zdrowia, cierpliwości i miłego czasu z najbliższymi. Dosłownie, najbliższymi. Ani mi się ważcie wychodzić z domu!