czwartek, 24 września 2020

Literatura dzieciństwa

 Hej!

Dzisiaj zabieram was ze sobą na podróż po książkach mojego dzieciństwa. Serie, o których dzisiaj napomnknę popchnęły mnie dalej i pozwoliły cieszyć się literaturą o wiele bardziej trudną i skomplikowaną. Wiem, że spora część młodzików potrzebuje pomocy z wyborem książek, zatem oto spieszę z pomocą!

 Moje ulubione serie zazwyczaj zaczynały się od tego, co widziałam w szkolnej bibliotece. Kiedyś mój starszy brat wypożyczył dla mnie jeden z tomików "Zaopiekuj się mną" autorstwa Holly Webb opowiadający historię małego kociaka Wąsika. Książka ta spodobała mi się tak bardzo, że niewiele później miałam już w domu całą sagę, złożoną z wielu różnych historii o kotach i psach. Czcionka jest duża, a słownictwo niezbyt skomplikowane. Skromne ilustracje w postaci nielicznych szkicy świetnie dopełniają każdą opowieść. Okładki są śliczne, bardzo kolorowe i urocze, a format wystarczająco mały, aby być komfortowy dla dziecka. Kiedy byłam młodsza, potrafiłam czytać poszczególne historie naprawdę często.

W kolejnym punkcie nie odbiegamy daleko, bo zostajemy przy twórczości Holly Webb. Oddałam tej autorce całe swoje chętne książek, dziecięce serce, i w jednej ze swoich produkcji zdecydowanie mnie nie zawiodła. Czterotomowa seria o wdzięcznym tytule "Rose" opowiada o dziewczynce z domu dziecka, której życie odmienia się po rozpoczęciu służby w domu bogatego maga. Historia jest bardzo wzruszająca i otwiera dzieci na problem sierocińców i panujących tam warunków. Nutka magii i niespotykanych zdarzeń dodaje niepewności, ale i swego rodzaju ciepła, które każda mała dziewczynka chciałaby odczuć. Oprawa graficzna okładki jest według mnie bezbłędna - kolorowa i zachowująca magiczny klimacik.

Będąc niewiele starsza, dostałam od przyjaciółki cieniutką, niepozorną książeczkę zatytułowaną jako "Magiczne baletki". Dopiero jakiś czas temu zorientowałam się, że jest to seria, której nigdy nie dane mi było skończyć jako dziecko. Historię pamiętam jak przez mgłę, jednak w pamięć zapadł mi jeden szczegół - mała baletnica, utęskniona patrząca przez okno na zimowy krajobraz. W tej opowieści również napotkamy motywy magiczne, jednak tym razem są subtelniejsze i skierowane do ciut starszych dziewczynek.

Wpis jest krótki, za co przepraszam, jednak jestem w ostatnim czasie naprawdę zabiegana. Po szkole od razu siadam do lekcji, a jak nie do lekcji to muszę odsypiać i tak jakoś dzień zlatuje. Na pewno zrekompensuję się w najbliższych tygodniach, czekajcie na mnie!

czwartek, 17 września 2020

Powroty i rozpoczęcia

 Hej!

Dzisiaj chciałabym podsumować z wami serie mang i anime, które rozpoczynają ze mną ten rok szkolny. Chodzi mi o tytuły, które czytam lub oglądam, zarówno te, do których wróciłam, jak i te, które są dla mnie zupełną nowością.

Zacznę od mang, tak będzie raczej prościej. Za namową znajomej (dzięki Ola! :3) zabrałam się nareszcie za serię "Owari no Seraph". Urzekły mnie postacie, zwłaszcza Guren i Ferid, ale to was raczej nie dziwi lubię ładne buzie. Jestem właśnie na 4. tomie i szczerze nie mogę się doczekać kolejnych! Fabuła wciąga od pierwszej strony, a na scenach walki aż chce się zawiesić oko na dłużej. Inspirująca jest historia rozdzielonego rodzeństwa, które na przełomie lat poszło w zupełnie różne strony, ale dalej o sobie pamięta i chce dla siebie jak najlepiej. Z niecierpliwością będę szukać kolejnych tomików.

Zbliżam się również do ukończenia serii "Jak zostałam bóstwem?!", która chodzi za mną już od zeszłych wakacji! W tym miesiącu wydawnictwo Studio JG ogłosiło publikację finałowego tomu tej już kultowej historii, więc to już kwestia czasu, kiedy pojawi się w bibliotece, do której uczęszczam. Ten nieszablonowy romans na pewno na długo zapadnie mi w pamięć, a postacie takie jak Tomoe czy Akurao zajmą honorowe miejsce w moim sercu.

Odkryłam też ciekawą serię (również od Studia JG) o tytule "Strażnik domu Momochi", która przerosła moje oczekiwania. Wątek romansu idzie do przodu opornie, ale w żadnym stopniu to przeszkadza to czytelnikowi. Kreska jest wręcz bajkowa, aż chciałoby się zobaczyć serialową adaptację! Postacie bardzo mnie intrygują, każda ma swoją własną historię i rozwija się we własnym tempie, o żadnej z nich autor nie zapomina. Jestem już na tomie 8., więc kwestią czasu będzie końcówka!

W temacie anime na pewno jest mniej ciekawie, ponieważ ze względu na szkołę mam o wiele mniej czasu na oglądanie. Zabrałam się za to do 5. sezonu "Shokugeki no Souma" i nie żałuję, bo nowa postać, Saiba Asahi, skradł moje serce bezpowrotnie. Utalentowany, przystojny i charyzmatyczny czarny charakter to zawsze materiał na dobrego antagonistę! Nasze pozostałe postacie zmieniły się nie do poznania, co nie zmienia faktu, że dalej są intrygujące i warto się im bliżej przyjrzeć.

Wróciłam też do serii "Boruto", za którą jak wiecie nie przepadam. Sequele to nie zawsze jest coś złego, niektóre to naprawdę jakościowe, warte zapoznania produkcje. Jednak przy tej konkretnej animacji trzyma mnie jedynie moje przywiązanie do "Naruto" i jego postaci, które okazyjnie przewijają się w kontynuacji. Minęłam już próg setnego odcinka, zatem pozostaje mi być wytrwałą i liczyć na więcej ciekawych akcji. Jak na razie, moje nadzieje nie szybują w górę.

W planach mam rozpoczęcie czytania mangi "Dragon Ball", nareszcie się do tego zabrałam i jestem zdecydowana na poświęcenie czasu tej serii. Z anime, planuję kontynuować "Hunter x Hunter", to już chyba czas najwyższy.

czwartek, 10 września 2020

Marzenia zwykłego dziecka

 Hej!

Dzisiaj, zainspirowana pewną cudowną książką przychodzę do was z kolejną "spowiedzią". Tym razem jednak weźmiemy się za rzeczy, które chciałam robić jako dziecko. Może brzmi to niezbyt interesująco, ale o części z nich myślałam naprawdę poważnie i bardzo chciałam spełniać swoje marzenia.

No to zacznę od chyba pierwszej rzeczy, o której zamarzyłam jako jeszcze mały szkrab. Kiedy rodzice pierwszy raz zabrali mnie na lodowisko, długo obserwowałam ludzi śmigających na łyżwach w tą i z powrotem w zawrotnym tempie, robiących wymyślne pozy czy piruety. Wtedy zrodził się we mnie promyk nadziei, że kiedyś też będę mogła tak jeździć, bardzo długo podtrzymywałam to marzenie. Jednak kiedy na powrót zaczęło się ciepło, a ja dowiedziałam się, że sezon łyżwiarski nie trwa cały rok, zrezygnowałam z moich "wielkich planów". Nie chciałam mieć hobby, które będę musiała na jakiś czas odkładać...

Kilka lat temu wybrałam się na Paradę Niepodległości 11 listopada, która odbywała się w Głównym Gdańsku. Szczególną uwagę zwróciłam na drużynę rekonstrukcji historycznej, czyli ludzi w różnym wieku przebranych w stroje z epoki. Niesamowicie spodobało mi się, że zarówno dzieci, jak i osoby w średnim wieku, mężczyźni i kobiety czuli się dumni nosząc tak cudowne suknie i fraki. Po powrocie do domu zaczęłam szukać takiego stroju dla siebie, na przyszły rok. Mój zapał został ostudzony poprzez zorientowanie się, że ci wszyscy ludzi sami szyją dla siebie kostiumy. Wtedy moja totalnie nieartystyczna dusza podupadła na duchu. Nie mam talentu do robótek ręcznych!

Będąc niewiele młodsza, miałam kryminalny okres w życiu. Nazwałam to tak, ponieważ czytałam i oglądałam wtedy niezliczoną ilość książek i seriali kryminalnych. Wciągało mnie to bez reszty, jednak nie było to takie proste. Nie interesowali mnie detektywi, mordercy, czy rozwiązywanie zagadek i domyślanie się ich sprawców. Kochałam patrzeć na... koronerów. Uznałam, że ich praca musi być niesamowicie wciągająca, grzebanie w zwłokach, odnajdywanie dowodów i doszukiwanie się informacji z różnych elementów ludzkiego ciała! W sumie nadal uważam, że kostnica nie jest wcale złym miejscem pracy. Jedyną rzeczą, która powstrzymuje mnie przed zrealizowaniem tych planów, jest konieczność ukończenia studiów medycznych. A kto mnie zna, wie, że z biologią i chemią mam na pieńku...

No i ostatnim ważniejszym planem jest coś, co utrzymuje mi się do dzisiaj, mianowicie dziennikarstwo. Kiedyś ojciec powiedział mi, że jestem tak wygadana i skora do przekazywania wiedzy, że powinnam zainteresować się tym kierunkiem studiów. Tak jak zwykle puszczałam takie uwagi koło uszu, tak wtedy naprawdę zaczęłam to rozważać! Poczytałam, poszukałam, a im starsza się stawałam tym bardziej dopracowywałam swój plan. I dlatego teraz, kroczę przed siebie z myślą, że kiedyś będę pisać reportaże do radia lub gazet ze specyfikacją kulturową. Życzcie mi powodzenia!

czwartek, 3 września 2020

Koszykówka?

 Hej!

Dzisiaj chciałabym przybliżyć wam pewne ważne dla mnie anime, mianowicie "Kuroko no Basket", czy jak kto woli angielską wersję "Kuroko's Basketball". Jednak zanim przejdę do opisu i recenzji, napomknę tylko o pewnym istotnym wydarzeniu w moim życiu, jakim było rozpoczęcie nauki w szkole średniej. Jak na razie jestem niesamowicie zestresowana i często gubię się na korytarzach, ale z czasem na pewno będzie lepiej. Trzymajcie za mnie kciuki!

No i wracając do naszego głównego tematu, anime opowiada o Kuroko Tetsuyi oraz Kagamim Taidze - dwójce zakochanych w koszykówce licealistów. Chłopcy zaczynając naukę w Liceum Seirin dołączają do tamtejszego klubu koszykarskiego i natychmiast trafiają do pierwszego składu ze względu na swoje niesamowite umiejętności. Ich głównym celem jest zwycięstwo na ogólnokrajowych zawodach Inter-high oraz Winter Cup. "Antagonistą" serii jest drużyna Gimnazjum Teiko, nazwana "Pokoleniem Cudów" lub "Cudowną Generacją". Należał do niej kiedyś Tetsuya.

Jest to kolejna świetna sportówka godna swojego poprzednika, jakim był "Slam Dunk". Kreska nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest ładna, schludna i dopracowana. Elementy meczów wyglądają świetnie, są dynamiczne i wyraźne. Oprawa dźwiękowa jest bezbłędna, zarówno openingi jak i endingi czy OST robią niesamowity klimat i idealnie pasują do serii. Fabuła wciąga, a mecze rozciągające się na kilka odcinków nie nużą. Do tego dochodzi grupa świetnie wykreowanych postaci, których charakterek i postawa zapadają głęboko w pamięć.

Dla mnie jest to seria bardzo sentymentalna, zarówno w swojej oryginalnej, mangowej wersji jak i w animowanej adaptacji. Po obejrzeniu anime czeka na nas jeszcze film "Last Game", który idealnie pożegna nas z tą historią. Moim zdaniem świetna produkcja, na którą warto poświęcić czas.