czwartek, 28 stycznia 2021

Miłość to wojna!

 Hej!

Dzisiaj praktykujemy zasadę "do trzech razy sztuka", a więc już trzeci raz w tym miesiącu zrecenzuję dla was jedną serię anime, którą ostatnio obejrzałam. Lecę jak burza, praktycznie codziennie coś oglądam, zatem czemu nie wykorzystać okazji?

Tym razem, namówiona przez znajomych, którzy są fanami shoujo (a bynajmniej większymi ode mnie), obejrzałam komedię romantyczną "Kaguya-sama: Love is War". Przyznam wam, że największą chrapkę na ten tytuł miałam po ogłoszeniu polskiego wydania mangi, ale finalnie odpuściłam i jej nie kupiłam. Jednak kilka dni temu uległam po usłyszeniu soundtracka do anime, który po prostu pokochałam, i tak oto jestem teraz po pełnym seansie.

Miyuki Shirogane i Kaguya Shinomiya to członkowie samorządu uczniowskiego w Akademii Shuchiin, jednej z najbardziej prestiżowych szkół ponadpodstawowych w Japonii. Przewodniczący i wiceprzewodnicząca to dwa przeciwieństwa - on podchodzi z uboższej rodziny, a w szkole znalazł się dzięki swojemu nieprzeciętnemu umysłowi; ona natomiast jest członkinią rodziny Shinomiya, najlepiej prosperującej spółki na rynku wschodnim, której przychód roczny wynosi 300 trylionów jenów. Oboje kryją jednak pewien sekret - są w sobie na zabój zakochani! Jednak żadne nie chce przyznać się do swoich uczuć, ponieważ byłoby to okazanie słabości i uległości, a na to nie mogą sobie pozwolić. Rozpoczynają więc prawdziwą bitwę umysłów, w której przewidywanie ruchów przeciwnika i ostrożne stawianie kolejnych kroków wiedzie prym.

Jeśli jesteście ze mną od początku to pewnie znacie już moje podejście do komedii oraz romansu. Im więcej serii oglądam, tym dalej te dwa gatunki zostają w tyle. Tym razem, tak jak pisałam wcześniej, moją kartą przetargową była oprawa muzyczna. Tutaj zarówno openingi do obu sezonów, jak i bezbłędne endingi (np. "Chika song" wyróżniony nagrodą Crunchyroll Anime Awards 2019 w kategorii "Best Ending") i sam OST skradły mi serce - rzadko kiedy którykolwiek z nich pomijałam. Kreska też jest śliczna. Schludna, dopracowana, może mało oryginalna, ale zdecydowanie przyjemna i po prostu ładna. Postacie też moją być plusem, jednak u mnie są idealnie wyważone. Jest kilka, których nie lubiłam, ale za to jest też sporo genialnych i świetnie przedstawionych, więc nie mogę tutaj narzekać. 

Ogółem seria jest świetna. Lekka, dosyć krótka (24 odcinki) i zaskakująca. Na zakończenie dodam, że dla spóźnialskich mam parę dobrych informacji! Już jakiś czas temu wystartowało sporo kontynuacji, takich jak:

  • "The Promised Neverland" sezon 3
  • "Dr. Stone" sezon 2
  • kontunuacja serii "Jujutsu Kaisen" 

czwartek, 21 stycznia 2021

Wspinaczka na wieżę

 Hej!

Dzisiaj ponownie anime! Wiem, trochę monotonnie ostatnio, ale nie dość, że mamy pandemię, to jeszcze w ramach cudownego e-learningu mam ogrom wolnego czasu w domu, więc co innego robić, aniżeli czytać i oglądać? I w ten oto sposób zabrałam się za stopniowe skracanie mojej listy serii do obejrzenia i zaczęłam od tych, które odkładam już od dłuższego czasu. I właśnie dlatego zapraszam was dzisiaj na moją recenzję hitowego anime opartego na popularnym webtoonie: "Tower of God".

Bam i Rachel byli nierozłączni - od czasu, kiedy dziewczyna znalazła go w jaskini, brudnego i zagubionego, stała się dla niego promykiem słońca. Jednak pewnego dnia, opiekunka oznajmia przyjacielowi, że podejmie próbę wejścia na Wieżę - ogromny plac testowy z niezliczoną liczbą pięter i prób koniecznych do wspięcia się na szczyt. Bam nie rozumie decyzji dziewczyny i udaje się tam za nią, aby ją odnaleźć i wejść na górę razem z nią. W międzyczasie poznaje wielu przyjaciół - Khuna, członka znanej i szanowanej rodziny, Raka, walecznego aligatora, oraz wielu wielu innych.

Przyznam się, od pierwszego odcinka nastawiłam się naprawdę sceptycznie. Kreska niespecjalnie mnie urzekała, a postacie w większości mnie irytowały. Jednak tym, co od samego początku skradło moje serce, była oprawa muzyczna. Zarówno opening, jak i ending oraz soundtrack przyciągnęły moją uwagę w tak pozytywny sposób, że stwierdziłam, że seria zasługuje na kolejną szansę. 

I z każdym odcinkiem było coraz lepiej. Im bliżej poznawaliśmy bohaterów, tym sympatyczniejsi się wydawali. Kreska również przestała mi przeszkadzać i stała się wręcz atutem, czymś oryginalnym. Grube czarne krawędzie mogą kojarzyć się dosyć drastycznie, w końcu mogliśmy zobaczyć skutek ich stosowania w anime takich jak Jojo's Bizarre Adventure, jednak w tym przypadku dodają one uroku. Jak na nie do końca japońską produkcję (za ToG odpowiedzialny jest Crunchyroll we współpracy z aplikacją Webtoon) podoba mi się fakt, że dostajemy wielu doświadczonych i znanych seiyuu, np. w roli Khuna usłyszeliśmy Nobuhiko Okamoto, znanego z ról takich jak Bakugo Katsuki (Boku no Hero Academia) czy Nishinoya Yuu (Haikyuu!!) lub, w roli drugoplanowej, Daisuke Ono: Midorima Shintarou (Kuroko no Basket) lub Sebastian Michaelis (Kuroshitsuji).

piątek, 15 stycznia 2021

Dyskryminacja tarczy?

 Hej!

Dzisiaj zabieram was ponownie do świata anime. Jednak przed wszystkim muszę ponownie przeprosić za brak wpisu w zeszłym tygodniu. Wiąże się z tym ciekawa historia, która ma swój początek w problemach z moim internetem. Wpis napisałam, byłam z niego całkiem zadowolona, a jako, że była to środa, postanowiłam zapisać go i wstawić standardowo - w czwartek. Jednak w trakcie procesu "utrwalania" go jako szkic, moja cudowna sieć zmieniła łącze. Kiedy połączyłam się ponownie, wpisu nie było, ot cała historia. Także ogromnie was przepraszam, ale znacie pewnie to uczucie - pisanie tak długich rzeczy jak wpisy czy rozdziały po raz kolejny jest męczące i trudne, więc nawet się nie kłopotałam.

Lecz dzisiaj zabiorę się za moje ostatnie odkrycie w zakresie animacji japońskiej, do którego bez pomocy znajomych w życiu bym nie usiadła. Zaprezentuję wam serię "Tate no Yuusha no Nariagari", szerzej znaną pod swoją angielską nazwą "The Rising of the Shield Hero". Podchodziłam do tematu bardzo sceptycznie, zakładając standardowy isekai (motyw przeniesienia się do innego świata) połączony z elementami harem no i oczywiście typowym fantasy. Nawet nie wiecie, jak bardzo byłam w błędzie.

Nasz główny bohater, Iwatani Naofumi, to zwykły student na utrzymaniu, który pewnego dnia zostaje przeniesiony do świata gry. Okazuje się, że razem z trzema innymi mężczyznami ma stworzyć drużynę Legendarnych Bohaterów Broni - miecza, łuku, włóczni i tarczy, których celem ma być pokonanie Fal, czyli nawiedzających królestwo ataków demonów i potworów. Naofumi zostaje obdarzony czwartym orężem, posiadającym okropnie złą sławę. Z powodu posiadania właśnie tarczy, jego życie staje się trudniejsze niż by się spodziewał - całe królestwo odwraca się od niego, na jego temat rozchodzą się same uwłaczające plotki, a każde jego działania otrzymuje dopisek "przestępstwa" lub "egoizmu". Czy w świecie, który od samego początku rzuca mu kłody pod nogi odnajdzie przyjaciół, wsparcie i szansę oraz najważniejsze, czy uda mu się wrócić do swojego świata?

To, co w tej serii było dla mnie zaskoczeniem, to fakt, że główny bohater był totalnie nieszablonowy - ani niesamowicie mądry i wysportowany, ani przygłupi i zdeterminowany. Bardzo często podejmuje niestandardowe decyzje, na jakie nikt inny by się nie odważył. Jego cechą charakterystyczną jest materializm, jednak nie czyni to z niego narcyza bądź sknery. Naofumi dobrze wie, że pieniądze są mu potrzebne do przeżycia i stara się zarówno mądrze je zarabiać, jak i wydawać. 

Moje oko, a bardziej ucho, przykuły też dwa openingi do serii, skomponowane i nagrane przez zespół MADKID. Świetnie budują klimat, wpadają w ucho za pierwszym odsłuchaniem i idealnie pasują do serii. Sama kreska też zachwyca, jest schludna i dopracowana, a jedynym jej minusem są występujące czasem animacje 3D, np. poruszania się potworów, które wyglądają po prostu tanio. 

Jednak zdecydowanie mogę wyrażać się o tym anime pozytywnie i czekam też na drugi sezon, który został już zapowiedziany! Was też zachęcam do zapoznania się z Naofumim i jego drużyną, bo gwarantuję wam, że się nie zawiedziecie.

piątek, 1 stycznia 2021

2021

 Hej!

Dzisiaj mamy wyjątkowy wpis. Pojawia się on po dwutygodniowej przerwie, w dodatku nie w czwartek, a w piątek. Zmiany spowodowane są oczywiście świętami oraz sylwestrem, które niefortunnie wypadły akurat w dzień mojej cotygodniowej publikacji. Mam nadzieję, że tegoroczne Boże Narodzenie spędziliście chociaż z najmniejszą częścią rodziny, tak samo jak świętowanie Nowego Roku. A skoro przy tym jesteśmy, to chciałabym życzyć wam wszystkiego dobrego na rok 2021, dużo zdrowia i uśmiechu, żebyście dalej mogli robić to co kochacie i oczywiście żyć w spokoju! 

Ten wpis miał być zupełnie inny, miałam w planach wstawić go w Wigilię, jednak z wiadomego powodu plan spalił na panewce. Sylwester też nie był najlepszym dniem na publikację, więc postanowiłam dobrze się bawić, a obowiązki zostawić na później. Chociaż spędziłam go w o wiele mniejszym gronie niż normalnie, to i tak bawiłam się świetnie i mam nadzieję, że wy też jakoś daliście radę.

Powinnam pewnie podsumować nasz kochany 2020, co? W sumie nie mam zbyt wiele do powiedzenia, poza faktem, że udało mi się wypełnić Książkowe Wyzwanie 2020! Przepraszam za stosunkowy brak aktualizacji w tym zakresie, ale jak już zaczęłam czytać niektóre książki, to zwyczajnie zapominałam je  zaznaczyć! Kilka dni przez Wigilią podliczyłam je znowu i udało mi się przeczytać wszystkie pozycje z listy!

Dalej na pewno mogę powiedzieć o dwóch rozpoczętych przeze mnie projektach, mianowicie mojej serii one shotów BakuDeku, która od pewnego czasu jest już zakończona. Na chwilę obecną ma ona ponad 23 tysiące wyświetleń! Rozpoczęłam też jeden ukryty projekt, którego na razie nie mam w planach publikować, jednak jest to coś zupełnie nowego, historia, która pochłonęła mnie całkowicie, a zbieranie inspiracji do niej to coś niesamowitego.

No i jest to kolejny rok z naszym blogiem! Zaczęłam pisać go ponad półtora roku temu, a czuję, jakby to było wczoraj. Chciałabym podziękować wam za kolejne dwanaście miesięcy ze mną, za to, że czytacie moje wypociny i dajecie mi taki pozytywny feedback. Wiem, że wpis jest krótki, ale powinnam już zacząć odsypiać po sylwestrze. Ciao!