czwartek, 12 maja 2022

Coś o miłości, takiej czy innej

 Hej!

Dzisiaj oczywiście znowu spóźniona, znowu po trzech tygodniach przerwy. Myślę, że równie dobrze możemy wszyscy założyć, że ten blog nie ma schematu publikacji i średnio co miesiąc trzeba go odświeżać, bo zawsze jest szansa na mój nagły przypływ weny twórczej. 

A dziś poruszymy temat twórczości właśnie, głównie twórczości literackiej dotykającej tematów środowiska LGBTQ+. Chociaż ciężko mi wypowiadać się o sytuacji panującej w tych kręgach, których sama nie jestem częścią, to książki i reportaże dostarczają mi pewnej wiedzy w formie przystępnej dla tak łatwo nudzącej się osoby jaką jestem. Moje dzisiejsze wnioski i wypociny będę bazować na paru książkach, które wymienię i podlinkuję na końcu.

Pierwsza rzecz, większość z nich to literatura dla młodzieży. I wiem, nie jest ona traktowana na poważnie jeśli chodzi o analizy trudnych tematów społecznych, jednak dostarcza pewnej perspektywy. Czuję, że jako czytelnik, poprzez przystępną formę jestem w stanie wyobrazić sobie siebie lub osoby z mojego otoczenia w przytoczonych sytuacjach. Takie książki pokazują problemy, ale bardzo często też zwyczajne różnice pomiędzy "typowymi" bądź "heteroseksualnymi" relacjami, a tymi ze środowiska queer. Wiem, niestety, że muszę postawić nacisk na słowo "problemy" - bowiem nie tylko w tych historiach, ale też po prostu istnieją persony, które nie rozumieją. Homofobiczna rodzina, przyjaciele, nauczyciele czy współpracownicy, bycie sensacją dla mediów, jak to ci geje się z tym nie obnoszą. To boli.

Brzmi to drastycznie i takie jest. Książki autorek takich jak Alexis Hall czy Casey McQuinston w lekko prześmiewczy, często bezpośrednio-ckliwy sposób pokazują, jak bardzo inaczej traktujemy związki nieheteroseksualne. Nie gorzej, nie lepiej, to nie jest teraz ważne - po prostu inaczej. Dla naszego akurat narodu to wciąż zjawisko niesamowicie kontrowersyjne, ale czy na pewno musi takie być? Zauważcie, że każdy chłopak wychodzący na spacer ze swoim partnerem bądź dziewczyna trzymająca za rękę swoją dziewczynę to zawsze ogromna sensacja dla ludzi wokół, nawet jeśli tego nie pokazują. Czy nie lepiej po prostu przyjąć do wiadomości, że tak teraz wygląda świat, ludzie już nie kryją się po szafach i chcą NORMALNIE żyć i kochać?

Wracając jeszcze do traktowania, muszę przyznać, że strasznie niekomfortowe jest zmienianie podejścia do kogoś tylko dlatego, że jest, załóżmy, biseksualny lub niebinarny. Sama jeszcze ze trzy lata temu chciałam mieć "kolegę-geja", bo uznałam, że to będzie super fajne, i że będę mogła wypytywać go o różne rzeczy. A potem wyszłam z wiejskiej podstawówki, poszłam do szkoły średniej i zdobyłam znajomych, którzy prędzej czy później sami powiedzieli mi, kim są. I wiecie co? To nic nie zmienia. NIC. Nie chcę nawet zaczynać tematu osób, które odwracają się od swoich biseksualnych bądź homoseksualnych przyjaciół, bo boją się, że ci się w nich zakochają. Obrzydliwe.

I to chyba tyle. Nie chcę iść na wieczną tyradę ze światem o prawa i przywileje osób queer, bo są od tego bardziej odpowiednie media niż mini-blog znudzonej licealistki. I bardziej odpowiedni ludzie. Ale jak obiecałam, linkuję książki, na których bazowałam: