czwartek, 21 maja 2020

Jeden autor, dwa bestsellery

Hej!
Dzisiaj po ogromnej przerwie od tematu literatury młodzieżowej powracam z nową energią, która zebrała się we mnie po ponownym przeczytaniu dwóch genialnych książek autorstwa Johna Greena.
Obie mają swoje filmowe adaptacje, obie stały się bestsellerami i przez pewien czas były na ustach wszystkich książkomaniaków. Mówię o "Papierowych miastach" oraz "Gwiazd naszych wina".
Zacznę od drugiej, starszej i nieco bardziej kultowej pozycji. "The Fault in Our Stars", jak brzmi tytuł oryginału, to historia dwóch skrzywdzonych przez los nastolatków. Hazel nosi ciężar złośliwego raka płuc, a Gus musiał porzucić marzenia o karierze koszykarza ze względu na amputację nogi. Spotykają się pierwszy raz na zajęciach pomagających wyjść z traumy. Jednak to nie te spotkania, a wspólna pasja do książek ich połączyła. Wspólne marzenie o poznaniu pewnego pisarza prowadzi do niezwykle romantycznego wyjazdu do Amsterdamu.
Opis jest dosyć ubogi w jakiekolwiek szczególne informacje, bo chciałam tylko nakreślić zarys fabuły. Historia jest cudowna, a akcja wciąga od pierwszego rozdziału. Pięknie wyreżyserowany film (w rolach głównych Shailene Woodley i Ansel Elgort) jest wisienką na torcie i po skończeniu lektury, bardzo polecam na wieczór. Nie zapomnijcie zabrać chusteczek!
No i przyszedł czas na produkcję numer dwa, mianowicie "Paper Towns", w której przyglądamy się losom przyjaciół z dzieciństwa, Quentina i Margo, których ścieżki rozchodzą się po pójściu do liceum. Dziewczyna to podręcznikowy przykład wolnego ducha - często wymyka się z domu, chodzi gdzie chce i otwarcie wyraża swoje zdanie. Jednak kiedy pewnego dnia znika na dłuższy okres, wszyscy zaczynają się niepokoić, w tym Quentin, który jest doskonale świadomy uczuć do nastolatki. Okazuje się, że Margo zostawiła wskazówki prowadzące do jej lokalizacji, jednak jest tylko jedna osoba, która potrafi je odczytać. Tym kimś, jest właśnie Quentin.
Z tych dwóch powieści, tą przeczytałam pierwszą i bardziej mi się spodobała. Poruszony motyw "papierowych miast", czyli nierealnych, nieistniejących lokacji umieszczanych celowo przez kartografów pokazuje, że każda decyzja podjęta przez naszych bohaterów niesie za sobą podłoże, oparte na głębokich zasadach duchowych. W tym zetknięciu dwóch kompletnie odmiennych charakterów odnajdziemy zarówno komedię, jak i wyciskający łzy dramat. Absolutnie uwielbiam tą historię, dlatego gorąco polecam chociażby obejrzeć film (w rolach głównych Nat Wolff i Cara Delevingne).
Wiem, że o "Papierowych miastach" już kiedyś pisałam. Jednak teraz, czytając to ponownie, byłam w stanie odnaleźć mądrości, których wtedy nie dostrzegałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz