wtorek, 24 września 2019

Czy przysięgasz, że tamte słowa były prawdziwe?

Hej!
Dzisiaj chciałabym podzielić się z wami recenzją mangi "Pokój w kolorach szczęścia" autorstwa Hakuri. Wiem, że ta historia jeszcze nie jest zakończona i głupio cechować całą serię po przeczytaniu trzech części, ale jestem serio zauroczona fabułą i pojawiającymi się w zastraszającym tempie, ważnymi w przebiegu akcji postaciami. Ale może zacznę najpierw od zarysu fabuły!
Główna bohaterka to życiowa ofiara. Rodzice traktują ją jak zwierzę, nauczyciel to pedofil, a inni uczniowie po prostu się , niej śmieją. Pewnego dnia wracając ze szkoły spotyka na swojej drodze przystojnego chłopaka, który jest jej stalkerem! Postanawia porwać dziewczynę, a ta okazuje mu wdzięczność i z własnej woli mieszka z mężczyzną. Ich relacja, pomimo wielu kłamstw i niedociągnięć, cieszy Shiemi. Pozwala porywaczowi na wymyślenie dla siebie nowego imienia, ponieważ stare zbyt kojarzy jej się z rodzicami - chłopak wymyśla imię Shiemi, pisane ze znakiem na szczęście, ma być to dla niej swego rodzaju amulet. Policja oraz rodzice dziewczyny nadal jej szukają, a pewien zamaskowany internauta ogłasza się jej porywaczem. Jak na ten fakt zareaguje poszukiwana?
Opisałam tak mniej więcej dwie części, ale trzecia jest jak na razie moją ulubioną. Osobiście lubię motyw porwania, jak i prześladowania. Mangę odkryłam przypadkiem, a potem na kolonii przeczytałam ją po niemiecku (właścicielka mieszka w Niemczech, okej?). Niewiele wtedy zrozumiałam, ale potem postanowiłam ją kupić. I absolutnie zakochałam się w postaci porywacza. Jak widzicie, ani razu nie padło w opisie jego imię. Nigdy nie zostało przedstawione, może w następnych częściach to się zmieni.
Moja ogólna ocena to 9.5/10 (mam nadzieję, że wszystkie niejasności związane z naszym białowłosym przystojniakiem wkrótce się rozwieją)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz